Dodano

Wykład inauguracyjny – Rektor Wyższej Szkoły Artystycznej dr Robert Manowski.

Witam wszystkich w miejscu, w którym odbywały się wystawy prac dyplomowych absolwentów Wyższej Szkoły Artystycznej. Wydarzyło się to dzięki partnerskiej współpracy Uczelni z Centrum Promocji Kultury.
Wiele ważnych ośrodków kultury w Polsce i na świecie, doceniło starania naszych Absolwentów i Studentów, uznając tym samym wielkość naszej Uczelni.

Jesteśmy wielką i bogatą uczelnią, może nawet największą i najbogatszą w Polsce.

Wielkość Wyższej Szkoły Artystycznej, to nie budynek, to też nie jego wyposażenie, ani nawet nie wspaniałe dyplomy i nie wybitne dzieła jakie tworzą nasi studenci.
O prawdziwej wielkości uczelni świadczy to, co ona daje swoim studentom i w co wyposaża przyszłych artystów. Prawdziwa wielkość tkwi bowiem w dawaniu czegoś wartościowego innym. Obecnie największym bogactwem uczelni są absolwenci, dobrze wykształceni studenci, profesjonalna kadra i specjalnie wyselekcjonowani kandydaci.

Wy wszyscy, którzy za sprawą ślubowania przystąpiliście do środowiska akademickiego, możecie stać się naszym bogactwem narodowym.
Absolwentami WSA zostają tylko najlepsi i oni odnoszą sukces.
Jak wiemy na sukces składają się talent, praca, zdolności komunikacyjne, postawa społeczna oraz serce.
Praca z sercem i dawanie z siebie wszystkiego, przekraczając tym samym granice własnych niemożności, to trening charakteru i sukcesu. Trening sukcesu jest ważny, dlatego aby studiować, trzeba podjąć wielki wysiłek twórczy, intelektualny oraz często też i materialny.
Dziś niektórzy młodzi ludzie często oczekują czegoś od innych. Pasywne postawy roszczeniowe są znakiem rozpoznawczym tych, których zachowania prowadzą donikąd. Wy natomiast jesteście czołówką, podjęliście wyzwanie, poszliście za głosem serca i dlatego macie szansę stać się wartościowymi ludźmi, którzy zaprogramują swoją przyszłość.

Jednak zanim przyszłość stanie się teraźniejszością, trzeba dużo dać z siebie. Trzeba podjąć początkowy wysiłek, aby ułożyć sobie udane życie i stać się niezależnym, spełnionym człowiekiem. Uczelnia niewątpliwie jest kluczem i pomaga w życiowym starcie.

W WSA wiemy bardzo dużo i chociaż nie znamy jedynej recepty na sukces, to mamy narzędzia i posiadamy mapę w postaci programu nauczania. Wyjątkowy program nauczania jakim dysponuje Wyższa Szkoła Artystyczna, to bardzo precyzyjna mapa. To mapa do skarbu, na której jest zaznaczone krzyżyk – cel, do którego wielu już dotarło. Wszyscy dostaniecie taką mapę, ale jak nam nie zaufacie i nie pójdziecie wskazaną drogą, to mapa będzie warta tyle co zwykły papier, a zaznaczone miejsce stanie się przysłowiowym „krzyżykiem na drogę”.
W swojej artystycznej podróży dostaniecie też profesjonalną pomoc przewodników. Oni, doświadczeni profesorowie, wskażą wam kierunki, wyciągną z tarapatów, a jak trzeba będzie nawet pogonią batem. Jednak pamiętajcie, że za nikogo tej drogi nie przejdą. W jakim celu mieliby ją przechodzić ponownie? Po co? Oni już tam byli.
Zaufajcie nam, ponieważ to my znamy punkty na mapie i mamy przewodników.  Dostaniecie dużo, jednak każdy musi przejść wyznaczoną drogę sam, co wymaga czasu i pracy. Tylko tak można nauczyć się samodzielnego, kreatywnego i praktycznego myślenia.
Droga na którą wstępujecie jest prosta, jednak często trudności uniknąć się nie da.
Muzy i demony opiekujące się sztukami pięknymi bywają zwodnicze i bardzo lubią wnikać w ego młodych artystów.
Dlatego pomimo początkowych talentów i szans   bywa też tak, że nie każdy może zobaczyć skarb jakim dysponuje.

Opowiem wam ciekawą warszawską historię o ludziach, którzy przez kilka lat mieszkali z dziełem sztuki wartym co najmniej 100 mil USD – a mimo to brakowało im pieniędzy na zakup farby do pomalowania ścian kawalerki.
W opowieści tej, w komicznych okolicznościach rodem ze starych polskich komedii, nasi bohaterowie dramatu pozbawili siebie i kraju wielkiego skarbu. Majątek jakim dysponowali w swoim mieszkaniu został utracony. Stracili wielki skarb, ponieważ nie nauczono ich samodzielnego myślenia,  gdyż system myślał za nich.
Działo się to w czasach, gdy prac rąk była najważniejsza. Prosty etos wzmożonego wysiłku, wydajności i współzawodnictwa w przekraczaniu kolejnych norm skutecznie odcinał jakiekolwiek refleksje i myślenie. Nikt nie mówił jeszcze wtedy o wyścigu szczurów, a zapracowani ludzie stawali się przodującymi herosami.
Panująca wówczas ideologia marksistowska głosiła, ,,że byt kształtuje świadomość” Jednak nikt nie wspomniał nic o tym, że byt w warunkach kolektywnego ucisku raczej znacznie zaburza świadomość.
Z czynów naszych bohaterów dowiemy się, że podstawowy i fundamentalny stan psychiczny, kojarzony z procesami myślowymi, w warunkach socjalistycznego, klasowego społeczeństwa na dumne miano  ,,świadomości ” nie zasługuje.
Historia zaczyna się w lecie 1948 roku, w trakcie propagandowej imprezy radzieckich i polskich komunistów nazwanej Pierwszym Światowym Kongresem Intelektualistów w Obronie Pokoju. Oczywiście chodziło o pokój na świecie pojmowany w świadomości klasowej jako coś, o co trzeba walczyć. Jednak w dalszej części opowieści dowiemy się, że to pokój mieszkalny, jako lokatorski przywilej socjalistycznego budownictwa odegra w tej historii znaczącą rolę.
,,Walka w Obronie Pokoju” – ta piękna idea, która miała być pretekstem pozwalającym na przyciągnięcie do Polski światowych elit pokojowych malarzy i czerwono zabarwionych myślicieli.
Zniszczona w czasie wojny Polska wciąż podnosiła się z gruzów, co przykuło szczególną uwagę jednego z światowych gości, patrzącego na naszą ojczyznę z lotu ptaka.
Pablo Picasso miał taką wyjątkową możliwość oglądania wszystkiego z góry, ponieważ polski rząd zorganizował dla niego prywatny przelot samolotem radzieckiej produkcji.
Awangardowy artysta zobaczył, że w całym kraju wdrażano corbusierowskie idee. Wznosiły się monumentalne budowle, osiedla i domy z płyt wyprodukowanych z gruzów zniszczonego miasta. Wszędzie we współpracy z radzieckimi okupantami zwanymi przyjaciółmi, budowano nowy wspaniały świat.
Radziecka maszyna wojskowa, Ли-2 udająca samolot cywilny, szczęśliwie doleciała do naszego kraju. Przy podchodzeniu do lądowania, jak na prawdziwego komunistę przystało, VIP zawołał –  ,,O Boże, to prawdziwy kubizm!”.
Pablo był dziwnym francuskim komunistą – towarzyszem w krótkich spodenkach, z opalanym torsem i uśmiechem na ustach, opromienionym blaskiem słońcu lazurowego wybrzeża. Taki wizerunek artysty, niepasujący do kanonów realizmu socjalistycznego, utrwalił się na licznych fotografiach. Jak widać wolny człowiek mógł wyznawać poglądy jakie chciał, ale do tego musiał mieszkać w wolnym kraju.
Twórczość jego była awangardowa i poglądy ekscentryczne, jednak zniszczenia wojenne nie były mu całkowicie obce.
W czasie wojennej okupacji Paryża Picasso w swojej pracowni bywał dość często odwiedzany przez Niemców. W trakcie takiej kurtuazyjnej wizyty artysta wręczył kopię swego słynnego obrazu zatytułowanego Guernica. Obraz, będący symbolem okrucieństwa wojennego, przywoływał cierpienia zbombardowanych przez Niemców  mieszkańców baskijskiego miasta. Gestapowiec wskazał na kopię obrazu i zapytał – „Czy to pańskie dzieło?”. Picasso odpowiedział  – „Nie, wasze”.
Kolejne nazistowskie dzieła z tego samego cyklu artysta miał szansę oglądać na własne oczy w Warszawie. Jednak zniszczone miasto nie mogło zostać cmentarzem gruzów. Do pracy przystąpiło Biuro Odbudowy Stolicy, które rozpoczęło projektowanie nowego, ideologicznego krajobrazu miasta. Mimo wojennej traumy, utraty wolności, sowieckiego protektoratu i jeszcze trwających walk podziemia niepodległościowego pęd do życia i odbudowy był ogromny.
Na warszawskim Kole zbudowano osiedle w nowoczesnym stylu kubistycznych bloków, które stało się dumą władz państwowych. Pablo zaprowadzony tam przez polskich i radzieckich towarzyszy, podziwiał proces wdrażania planu socjalistycznego budownictwa.
Delegacje szacownych dostojników partyjnych prezentowały artyście osiągnięcia pracy ludzkich rąk, robotników i murarzy. Artysta był szczerze oczarowany i zachwycony tym, co zobaczył. Podobało mu się, że murarze z resztek gruzów spalonego miasta wznoszą nowe miasto – nowy świat.
Pablo w euforii swojego artystycznego zachwytu, na budowie w niewykończonym jeszcze mieszkaniu przy ul. Deotymy, na białej ścianie narysował czarną, węglową kredką warszawską syrenkę z młotkiem w dłoni zamiast miecza.
Tym samym udowodnił, że jest malarzem przyszłości, nadziei i zwycięstwa. Jak malarz pokoju (nie myląc z pokojowym) uwolnił się od zasad przeszłości po to, aby przekazać socjalistycznemu społeczeństwu wielki dar.
Jednak historia pokazała, że pokojowy dar stał się ciężarem trudnym do udźwignięcia.
Jak podają źródła i badacze, przodownica pracy, która otrzymała przydział w socjalistycznym bloku właśnie na to mieszkanie, które ozdobił Pablo, niebawem doświadczyła prawdziwej traumy. Długotrwały uraz psychiczny nie do końca związany był z szokiem estetycznym.

Jako małe dziecko zobaczyłem podobną picassowską syrenkę na okładce dyplomu wydanego przez Prezydium Rady Narodowej miasta stołecznego Warszawy. Dyplom otrzymała moja mama za urodzenie siostry. Byłem trochę rozczarowany i smutny, że za mnie dyplomu z syrenką mamie nie dali. Dziś już wiem, że nie chodziło o jakieś szczególne uprzedzenia władz peerelowskich do mojej pięcioletniej osoby, tylko o swoistą promocje pewnego modelu rodziny 2 plus 2. Dyplom z reprodukcją picassowskiej syrenki należał się matce wyłącznie za drugie dziecko.
Przez całą drogę do domu, w trakcie jazdy czerwonym tramwajem, patrzyłem na ozdobną teczkę z reprodukcją syrenki. Syrenka wyglądała jak solidna Pani z dużym biustem. Znaczy się – była to taka Pani ryba, trzymająca w ręku jakiś ułamany miecz. Okazało się jednak, że na rysunku nie był to złamany miecz, tylko mały młoteczek.
Pomyślałem wtedy, że też tak potrafię rysować i oczywiście w domu patrząc na reprodukcję bez trudu przerysowałem syrenkę. Po chwili namysłu, z narcystyczną dumą pięciolatka, dorysowałem miecz i oznajmiłem całemu światu – czyli mamie, że moja syrenka jest znacznie lepsza. Mama oczywiście potwierdziła, że tak jest i dzięki temu przestałem już o tym myśleć na długie lata.
Po 42 latach, gdy na szczęście socjalizm przestał istnieć, a ,,lans na peerel stał się cool”,  obraz syrenki z młotkiem nieoczekiwanie do mnie powrócił.
Przeczytałem w zabawnym artykule o tym, że z powodu syrenki z młotkiem lokatorka Franciszka, choć na drugie imię nie miała Deotyma, przeżyła prawdziwy grecki dramat. Co się działo w rodzinie pani Franciszki trudno oddać słowami.
Przez małe mieszkanie przodowniczki pracy w ciągu tygodnia przewijały się liczne delegacje krajowe i zagraniczne, zorganizowane wycieczki z zakładów pracy i te z młodzieżą szkolną oraz osoby prywatne. Natomiast w dni wolne od pracy i święta państwowe od godziny 7 rano przychodzili dostojnicy partyjni, z samym Bolesławem Bierutem na czele i to w asyście galowo ubranej górniczej orkiestry dętej.
Komedia jest jedną z podstawowych gatunków dramatu – przypomniałem sobie, że na zajęciach szkolnych z języka polskiego Pani profesor często to powtarzała.
W przypadku historii pani Franciszki dwie reguły klasycznego dramatu zostały zachowane, czyli jedność miejsca i jedność akcji, ale na jej nieszczęście jedność czasu polegająca na nieprzekraczaniu 24 godzin, nie miała w tym przypadku zastosowania.
Wszystko to powodowało, że przemęczona i nerwowo wyczerpana lokatorka, cały czas czuła się jakby dostała młotem po głowie.
Zbierając wszystkie fakty i zestawiając je z rysunkiem artysty zacząłem zastanawiać się, czy młotek w ręku picassowskiej syrenki, to dowód na jej pracowitość, czy może wandalizm? Czy jest możliwe, że syrenka z młotkiem to symbol destrukcji?
Przecież pracowitego murarza raczej kojarzymy z kielnią, a nie z młotkiem. Dlaczego więc Pablo Picasso narysował syrenkę z młotkiem, a nie z kielnią? Czy syrenka z kielnią wyglądałaby na wolnomularską niekomunistyczną masonkę? Młotek jest bez wątpienia robotniczy, a razem z sierpem doskonale się komponuje i wygląda niemal tak dobrze jak hakenkreuz.
Narzędzie powszechne, które kojarzy się z masą młotków. Proste w obsłudze ustrojstwo, wymaga tylko siły, celności i szybkiego zabrania palców drugiej ręki.
Dla mojego pokolenia młot, to symbol siły i ucisku. Taki obraz utrwala animowany film muzycznej grupy Pink Floyd stworzony do album The Wall (marsz młotków). Młotkiem zazwyczaj dobijamy mocno główki niewygodnych gwoździ tak, aby nie wystawały, burzymy ściany, a w skrajnych przypadkach nawet walimy kogoś w łeb (Trocki)
Zacząłem na poważnie myśleć o tym, że Pablo Picasso traktował swój powierzchowny komunizm jako ekscentryczną, artystyczną pozę. Postawa niepokornego twórcy kontrastującego z zachodnim światem była pompatyczną i efekciarską egzaltacją, ale w momencie prawdziwego kontaktu z socjalistycznym reżimem artysta jednak mrugną do nas okiem.
Pomyślałem, że Pablo Picasso świadomie lub nie, zniszczenie i destrukcję zakodował w warszawskiej syrence od samego początku.
Po pięciu latach dramatu, Pani Franciszka zwróciła się do zarządu spółdzielni z pytaniem o pozwolenie na przeprowadzenie remontu. Niebawem wielki remont szykował się w cały bloku państw socjalistycznych.
W 1953 roku, gdy Pablo Picasso narysował pośmiertny portret Józefa Stalina wywołując skandal i oburzenie wśród wielu pogrążonych w żałobie komunistów, na warszawskiej Woli towarzysz Wyrzykowski podjął ważną decyzję. Zgoda na to, aby zamalować narysowaną przez Picasso syrenkę została wydana.
Na ulicę Deotymy niebawem przyszli malarze ze spółdzielni mieszkaniowej z białą, olejną farbą. Malarzom pokojowym było raczej dość daleko do światowych intelektualistów walczących o pokój, jednak zadaniu sprostali.
Pan Marian, specjalista od dużych powierzchni ścian i sufitów, kilkoma fachowymi gestami przy pomocy pędzla ławkowca zostawił trwały ślad w światowej kulturze. Jego nieoceniony i znaczący wkład malarski do naszego dziedzictwa narodowego porównywalny jest z osiągnięciami szewca Herostratesa oraz z destrukcyjną działalnością radykałów z Państwa Islamskiego. Jednak jego malarskie motywacje były całkowicie odmiennie. Malarz o pokojowym nastawieniu zbyt dużo nie myślał o tym, co dokładnie robi.
Historia po raz kolejny pokazała, że pokojowi malarze są bardzo niebezpieczni.
Pan Marian ze spółdzielni na sztuce się oczywiście znał jak mało kto i swoje wiedział. Z relacjach Pani Franciszki, przymusowej kustoszki muzeum Picassa w dzielnicy Wola, zachował się ustny przekaz fachowca. Słowa wątpliwego uznania dla twórcy światowej awangardy wypowiedziane tuż przed zamalowaniem syrenki brzmiały:
“Rany, kto to pani zrobił? Mój szwagier by to tak namalował”.
To już nie komedia, tu zaczyna się tragedia, bezmyślność, zbydlęcenie i barbarzyństwo. Nawet na tak zwany ,,chłopski rozum” wszyscy razem zrobili coś niewyobrażalnie głupiego.
Jak się nie znali na sztuce, to mogli zapytać nawet tego szwagra ,,co by też tak namalował, jak ten Picasso albo nawet lepiej’?’. Lepiej zapytać i pomyśleć niż zrobić coś bezmyślnie głupiego. Może według ich gustów brzydkie, ale jednak bezcenne dzieło światowego artysty padło ofiarą pracy robotniczych rąk. Prostota kreski zderzyła się z prostactwem, subtelność i ulotność węgla przegrała z farbą do malowania lamperii.
Czy to tragiczny przypadek, czy może znak barbarzyńskich czasów?
Pablo Picasso podobno namalował też syrenkę w pokoju hotelu Bristol. Jest to ciekawe, że pomimo wielkiej dumy z osiągnięć socjalistycznego budownictwa, komuniści światowej sławy personę zakwaterowali nie w M1 ani M3 tylko w wytwornym, burżujskim hotelu. Jednopokojowe mieszkanie z kuchnią i wnęką sypialną było wielkim dobrem socjalnym dla klasy robotniczo-chłopskiej, ale najwyraźniej nie dość dobrym dla członka Francuskiej Partii Komunistycznej.
Żywot Syrenki w pokoju hotelowym był bardzo krótki. Nikt jej nie zdążył nawet zobaczyć, ponieważ spotkanie dzieła sztuki z mokrą szmatą sprzątaczki nastąpiło zaraz po tym, jak Picasso zrobił „check out’” i poleciał z powrotem do Francji. Wszystko to pokazuje brak wrażliwości, bezmyślność oraz skalę spustoszenia moralnego i duchowego.
Jak warszawska syrenka z młotkiem wyglądała wiemy dzięki jedynemu zdjęciu. Niestrudzony Picasso narysował też podobną istotę mitologiczną niewielkiego formatu w pamiątkowym albumie prezydenta Warszawy. Profesor Stanisław Tołwiński na szczęście nie zaplamił rysunku i nie wyrwał kartki z albumu, aby zrobić sobie z niej skręta do rosyjskiej machorki. Kultura w zmniejszonej formie przetrwała i ślad dzieła się zachował.
Pablo Picasso stworzył  jeszcze  wiele ciekawych dzieł sztuki, których na szczęście nikt mu nie zniszczył. Powiedział też do nas ważne słowa, które wydają się być cennym drogowskazem:
,,Ten kto pracuje własnymi rękami jest robotnikiem.
Ten kto pracuje własnymi rękami i głową jest rzemieślnikiem.
Ten kto pracuje własnymi rękami, głową i sercem jest artystą”
Chciałbym, aby wszyscy w Wyższej Szkole Artystycznej pracowali jak artyści.

 

 

 

Aktualności